piątek, 16 lipca 2010

URLOPUJEMY!!!!! FRANCJA?

Wakacje, urlop... . Jedziemy. Radość plus męka pakowania, dreszczyk emocji przy planowaniu trasy. Gdzie? Gdzie opony poniosą.



FRANCJA, chyba...



Monik już tam był, Paryż poznał, my nie... . Czas najwyższy.



Ale..., może gdzieś, gdzie chłodem powieje???


Zobaczymy, co los przyniesie i jakie pomysły wpadną do główek . A co będzie???



Okaże się już za momencik, choć to wielka nieznana i nieprzewidywana

środa, 14 lipca 2010

Podarunek babci Dziuni - c.d.

Przez cały dzień nie mogła o niczym innym myśleć, tylko o nocnych wyprawach. Wieczorem natomiast nakłaniała całą rodzinę, by jak najszybciej położyła się spać.

- A cóż się tobie stało? - pytali zdumieni rodzice i jak na złość oglądali telewizję. Dopiero około jedenastej poszli spać. Tik-tak, tik-tak, jaki jest przygody smak? Dzisiaj świat czarowny poznasz i niezwykłych wrażeń doznasz. Tik-tak, tik-tak. Agnieszka bez wahania chwyciła ogonek Kukułki. Wiedziała, że zaraz stanie się maleńka i wraz ze wskazówką magicznego zegara zacznie krążyć, krążyć... . Wystarczy tylko przymknąć oczy. Już po chwili otoczył ją delikatny zapach, a uszy napełniły się muzyką. Uniosła powieki. Nie, tak cudnego miejsca jeszcze nie widziała. Wszędzie dostrzegała dużo kolorowych kwiatów i lśniących kropli rosy, w których przeglądało się słońce. A na kwiatach siedziały maleńkie, prawie przezroczyste postacie: dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Trzepotały delikatnymi skrzydełkami i uśmiechały się do dziewczynki.
- Wróżki, to wróżki – wyszeptała Agnieszce do ucha Kukułka. I zaraz odleciała.
Jedna z wróżek, ubrana w brązową tunikę, przemówiła do dziewczynki: - Witaj w naszym Królestwie. Właśnie tutaj mieszkają wróżki. Oto: Różowa, Niebieski, Żółta i ja, Brązowy.

Zdumiona i oczarowana Agnieszka wodziła oczami dookoła. W końcu zapytała:
- Czy wróżka może być chłopcem?
- Oczywiście – odpowiedział Brązowy.
- Nie wiedziałam... . Po chwili dodała: - To nie do wiary! Jak tu pięknie! Tyle kolorowych kwiatów! Wszystko lśni i cudnie pachnie! Wciągnęła zapach nosem: -Musicie być bardzo szczęśliwe!
Różowa, która przyglądała się Agnieszce w milczeniu, uśmiechnęła się i potwierdziła: - Tak, masz rację. Ale... – zawahała się na moment, potem westchnęła i kontynuowała: - niestety, kłopoty nas nie omijają. Właśnie dlatego zaprosiłyśmy cię do nas. Kochamy dzieci i chcemy, by interesowały się naszym światem. Jednak do naszego Magicznego Wróżkowego Królestwa wejść nie mogą. Tylko w wyjątkowych sytuacjach odstępujemy od tej zasady.
Agnieszka aż poczerwieniała z wrażenia: - Dlaczego mnie wybrałyście? O co chodzi?
- Dobrze wiesz, że wróżki kochają kwiaty, - spokojnie wyjaśniała Różowa- potrzebujemy ich, a one potrzebują nas. Opiekujemy się nimi. To dla nich zatrzymujemy promienie słoneczne i przechowujemy je w specjalnych szklanych kulach. Na wszystkie kwiaty sypiemy nasz magiczny wróżkowy pyłek. Jesteśmy szczęśliwe, gdy kwiaty pięknieją z każdym dniem, kiedy są kolorowe i lśniące. A one odwdzięczają się nam. Z kwiatowych płatków szyjemy nasze ubranka.
- I czapeczki – dodał Brązowy
- A łodyżki kwiatów są dobrym materiałem do wyrobu strzał i łuków. Miodzio! – dorzucił Niebieski. Brązowy klasnął w dłonie i głośno powiedział: - Nie zapomnij o makach – nie ma tenisa bez piłeczek z ziaren maku!
Żółta rozmarzyła się: - I oczywiście makijaż - powiedziała. - Wiesz, szminki, błyszczyki, cienie do powiek... .
Brązowy i Niebieski zachichotali: - Pewnie, pewnie. Kremiki, smarowidła, mazidła i inne takie, a wszystko po to, by wyglądać jak modelka. Brązowy przybrał sztuczną pozę, uśmiechnął się nieco złośliwie i zaczął defilować wokół Agnieszki, dziwacznie machając nogami, niby to naśladując modelkę na wybiegu, podczas pokazu mody. Żółta nadąsała się i powiedziała: - Bardzo śmieszne, boki zrywać... .

Przerwała im Różowa. Machnęła ręką i zwróciła się do Agnieszki: - Jakiś czas temu zauważyłyśmy, że coś niedobrego zaczęło się dziać. Kiedy lecimy ponad łąką, kichamy, prychamy. Niektóre z nas czują się tak chore, że nie mogą opiekować się kwiatami.
- Może to alergia? – zapytała Agnieszka.
Brązowy roześmiał się: - Cha, cha, cha. Wróżki mają alergię na kwiaty. Toż to bzdura! Aaaa psik!!!!
- Na zdrowie! – zakrzyknęli chóralnie wszyscy.
Brązowy zawstydził się i cichutko odpowiedział: - Dzięki.
Po chwili mruknął do siebie: - Może, może Agnieszka ma rację.
Agnieszka zamyśliła się.
- A wasz magiczny pyłek nie pomaga? – spytała.
- Niestety nie. Próbowałyśmy posypywać nim kwiaty, używałyśmy magicznych różdżek. Wszystko na nic – kichaniu nie ma końca – odpowiedziała Różowa.
- Chodź ze mną! - poprosił Niebieski i wziął Agnieszkę za rękę. Zaprowadził ją na skraj ogrodu. Wskazując jeden z więdnących kwiatów powiedział: - Spójrz na ten kwiat! On umiera!
Agnieszka przyjrzała się biednej roślince. Smutne płatki, w nijakim kolorze zwisały smętnie, a szare listki, beż życia, nie miały siły zazielenić się jak zwykle - O nie, nie możemy na to pozwolić! – zawołała przerażona.
Żółta odpowiedziała jej: - Nasz piękny świat jest w wielkim niebezpieczeństwie. Grozi mu katastrofa! W tej sytuacji pomóc może tylko ktoś spoza naszego magicznego królestwa. To stara wróżkowa zasada: „Magii magią nie uleczysz". Dlatego rozpoczęłyśmy poszukiwania.
Obserwujemy cię od dawna. Wiemy, że potrafisz godzinami przyglądać się małym roślinkom, konikowi polnemu czy mrówce. Potem biegniesz do domu, siadasz przed komputerem i w internecie szukasz wiadomości o chabrach, ziółkach, owadach. W Twoim pokoju jest mnóstwo zdjęć, a na nich łąka, kwiaty, zwierzęta! I zawsze jesteś zajęta, nie wiesz co to nuda!
Agnieszka skinęła głową.
- A co to nuda? – zapytała.
Żółta uśmiechnęła się: - Lepiej nie pytaj! Zresztą my też nie wiemy.
Zapadło milczenie. Przerwała je Żółta, mówiąc:
- Myślę, że Agnieszka ma rację – to alergia! Ona, jak sami wiemy, zna się dobrze na roślinach, kocha je i jako „nie-wróżka” może nam pomóc. Potem zwróciła się do Agnieszki: - Agnieszko kochana, ponieważ nie należysz do naszego magicznego świata, nasze kwiaty nie są dla ciebie groźne. Alergia – skąd, dlaczego, co się dzieje? Sprawdź to i ratuj nas!
- Spróbuję, ale najpierw musicie mi opowiedzieć coś więcej o swoim Królestwie – odpowiedziała dziewczynka.
- Nasz świat, nasze Królestwo, to czyste, krystaliczne powietrze – zaczęła Różowa. - Oddychasz nim, Aguś – czujesz?
Agnieszka głęboko wciągnęła powietrze, aż zakręciło się jej w głowie.
- Mmmm, tak. Cudooooowne – odpowiedziała.
Żółta kontynuowała swą opowieść: - Woda w rzekach, stawach i jeziorach jest przejrzysta. Spójrz! – wskazała na płynącą obok niewielką, lecz wartką rzeczkę. - Widać dno, muszelki, kamyczki. Pachnie zdrowiem. Tak było zawsze. Zanurz stopę, nie bój się!

Agnieszka zbliżyła się do rzeczki i ostrożnie zanurzyła stopy. Chłodna, miła woda.. . Co za rozkosz! Pochyliła się i wyłowiła coś maleńkiego z wody.
- Zobaczcie, znalazłam różową muszelkę... . I jeszcze jedną! I... o nie, to nie muszelka! Co to? Co to? Przykleiło się do mojej stopy. Ratunku! – Agnieszka ze wstrętem potrząsała całą nogą, ale owo „coś” tkwiło uparcie w okolicy kostki stopy. Niewątpliwie przywarło do niej na dobre. Nadbiegły wróżki i spokojnie pomogły Agnieszce oczyścić biedną stopę z zielono-burej mazi, co wcale nie było łatwe, ponieważ przerażona dziewczynka wierzgała jak koń. Gdy udało się wreszcie poskromić Agnieszkę i jej nogę, wszyscy usiedli na trawie. Agnieszka uparcie wycierała stopy chusteczką podaną przez jedną z wróżek. Pierwszy odezwał się Niebieski, nie kryjąc wcale niezadowolenia:
- Ha! Tak myślałem. Właśnie tego się obawiałem! Już nie tylko kwiaty, ale i nasza woda nie jest taka jak dawniej. Spójrzcie – wyraźnie widać kolorowe smugi, coś, czego nigdy w naszych strumieniach nie było! Ryby przed nimi uciekają, a wodne rośliny zmieniają barwę. Agnieszka przerwała maltretowanie własnej stopy i zdecydowanym głosem oznajmiła:
- Musimy poznać przyczynę tych wszystkich złych zmian. Nie ma na co czekać. Do dzieła! Wstała, wyprostowała się jak struna i zapytała: - Gdzie biorą swój początek wasze rzeki i strumienie? Zaprowadźcie mnie do źródeł!

czwartek, 8 lipca 2010

FIESTA FLAMENCO , lipiec 2010.

FLAMENCO. Ogień w sercach, ogień w żyłach, ogień w stopach, które w zawrotnym tempie wystukują to, co w duszy gra. Ręce niczym ptaki, płyną i czarują.  Muzyka..., gitara, śpiew. Drugiego lipca, w Centralnym Basenie Artystycznym w Warszawie królowało flamenco. Fiesta rozpoczęła się wyjątkowo - pokazem mody flamenco. Wzięłam w nim udział, po raz pierwszy w życiu w roli modelki :-). Kiedy umalowana i uczesana przez wizażystki wyszłam na zewnątrz, by zaczerpnąć powietrza, rodzinka już na mnie czekała. Cóż, córciaki nie były zachwycone. Stwierdziły, że wolą zwykłą mamę, bez tony lakieru na włosach i kilogramu pudru na twarzy. Mama tylko chichotała wyrozumiale... . Ale mąż uśmiechał się dumnie i radośnie.




A potem już tylko taniec, taniec, taniec... . Ole!!!

czwartek, 1 lipca 2010

W oczekiwaniu na FIESTĘ FLAMENCO...

„Wszystko we wszechświecie ma swój rytm, wszystko tańczy” Maya Angelou

Jutro, w Centralnym Basenie Artystycznym, fiesta flamenco. Będą tańce, występy i mnóstwo dobrej zabawy przy jeszcze lepszej muzyce... . W zeszłym roku tupaliśmy ogniście, hiszpańsko. A teraz dołożę jeszcze udział w pokazie mody - stroje flamenco oczywiście! Modelką, mmm, będę po raz pierwszy w życiu.

Jak FLAMENCO, to i Federico Garcia Lorca, niezapomniany hiszpański poeta, wielbiciel wspomnianego... .

Federico Garcia Lorca

„Kiedy ja umrę,

z gitarą mnie pochowajcie
w suchym piachu (...)”

Lament

Zamknąłem drzwi od balkonu,
ponieważ nie chciałem słuchać płaczu,
ale za szarymi ścianami
nic nie było słychać prócz płaczu.

Bardzo mało jest śpiewających aniołów,
bardzo mało jest szczekających psów,
tysiące skrzypiec mieści się w jednej dłoni.

Ale płacz jest olbrzymim aniołem,
płacz jest olbrzymimi skrzypcami,
łzy tamują głos wiatru
i nic już nie słychać prócz płaczu
z hiszpańskiego Czesław Miłosz


Amparo

Amparo,
tak w twym domu samotna,
w miękką biel przyodziana!


(Równik między jaśminem
i nardem.)


Słuchasz owych cudownych
strużek wodnych na patio
i wątłych, żółtych treli
kanarka.


Wieczorem widzisz drżenie
cyprysów z chmurą ptactwa,
kiedy haftujesz wolno
rzędy liter na kanwach.


Amparo,
tak w twym domu samotna,
w miękką biel przyodziana!
Amparo,
jakże trudno ci szepnąć:
"kochana"!

Przełożył
Janusz Strasburger



Gdyby ręce moje mogły
ogołocić z liści

W noce pociemniałe
wymawiam imię twoje.
Kiedy gwiazdy się schodzą
na księżycowe wodopoje,
kiedy usną już gałęzie
z listowiem tajemnie
i kiedy czuję namiętności
i muzyki wzbierające we mnie.
Zegar, co zmarłe godziny
obłędny śpiewa bezsennie.

Wymawiam imię twoje


A tak było rok temu: