Z Berlina ruszyliśmy do Belgii, jako miejsce docelowe wybierając B... - nie, nie Brukselę, ale Brugię zwaną "Flamandzką Wenecją".
Nocowaliśy w hotelu którego... prawie nie było (budynek w budowie, rozkopane co się da, wejście po schodach, żadnych, panie, luksusów typu parking). Biegaliśmy wokół niego 40 minut, aż w końcu, gdzieś tam, w kącie zamajaczył malutki znaczek ETAP!!). Bliziutko dworca. Poniżej - przed dworcem, widok na codzienny środek lokomocji Belgijczyków.
Belgia, to oczywiście czekolada! Różnosmaczna, różnobarwna, różnokształtna, różnista, różnistowata... . Pożerałam ją oczami, ugryzłam kawałeczek... . Cóż, wolę obrazy, o smaki pytajcie moją rodzinkę :-)
Prawie Wenecja ...
Brugia jest znana od XVII wieku z koronek brabanckich wytwarzanych metodą klockową.
Koronczarki wyczarowują arcydzieła! "Ochałyśmy i achałaśmy" w każdym sklepiku.
Ta pani prosi: "nie przeszkadzajcie mi w pracy". Podeszłyśmy na paluszkach, stanęłyśmy cichuteńko, pełne podziwu dla mrówczej wręcz roboty.
Kasik wszędzie znajdzie przyjaciół ;-)
Ciąg dalszy nastąpi.
Wakacje marzeń. W ruchu jednostajnie przyspieszonym. Krajobrazy zmienne z tendencją do cudnych:)
OdpowiedzUsuńlook at those beautiful desserts! : )
OdpowiedzUsuńPiękne wakacje :) śliczne widoki :)
OdpowiedzUsuń:-) :-) Fajnie znów posłuchać o podróżowaniu :-)
OdpowiedzUsuń