Pod skrzydłami Anioła chowam smutek,
który przychodzi jak niekochane dziecko,
zawsze nie w porę, spragnione pocałunków i objęć.
Pod skrzydłami Anioła chowam miłość śmieszną,
której nigdy nie będzie.
Pod skrzydłami Anioła chowam ból i rzęsy –
zbyt czarne, by kołysać łzy kryształowe.
Pod skrzydłami Anioła chowam uśmiech,
nieświeżego staruszka, który zastygł na różowej szmince.
Pod skrzydłami Anioła chowam dłonie drżące,
zbyt słabe by walczyć z ludzkimi wilkami.
Pod skrzydłami Anioła chowam wiersze pisane wstydliwie,
na skrawkach serwetek, w zadymionych kafejkach,
przy stolikach, na których resztki cukru i cynamonu zasnąć nie mogą.
Pod skrzydłami Anioła chowam lusterka, mieszkańców damskiej torebki,
co pękają zawsze, gdy niepytane zmarszczek ślad tropią zbyt szczerze.
Pod skrzydłami Anioła chowam niezasuszone płatki kwiatów,
zbyt dumnych, by zakwitnąć tu i teraz.
Pod skrzydłami Anioła chowam okruchy ciastek,
zjadanych ze wstydem, gdy noc...,
bo dzień dietą się karmić powinien – tak mówią Ci, którzy wiedzą lepiej.
Pod skrzydłami Anioła chowam sny,
które przyśnić się nie powinny, choć tak bardzo upragnione... .
Pod skrzydłami Anioła chowam kołyski,
wystrugane dla marzeń nienarodzonych, a już ukochanych.
Pod skrzydłami Anioła chowam czas,
który cofnąć się nie chciał i boli, zbyt trudny, za ciężki.
Aniele, Aniele skarbów moich stróżem bądź,
ja sobie poradzę... .
No extra !
OdpowiedzUsuńTo zdjęcie w nagłówku bloga też