poniedziałek, 30 sierpnia 2010

Moja siostra jedyna i ukochana - Sarmatix http://ustinika.blogspot.com/
- zaprosiła mnie do zabawy, opisu

10 -ciu rzeczy, które lubię.

Zasady:

1. Napisz, kto Cię zaprosił do zabawy

2. Wymień 10 rzeczy, które lubisz

3. Zaproś kolejnych 10 osób i poinformuj je w komentarzach.

Start!
1. Tańczyć
2. Pisać bajki
3. Wędrować po górach
4. Podróżować
5. Odwiedzać teatry
6. Kawę, dobre cappucino zwłaszcza
7. Czytać książki, czasopisma też
8. Szaleć z dziećmi
9. Dawać buzi i tulciaki moim córom
10. Jeść lody, byle nie owocowe :-)

Do zabawy zapraszam : Nivejkę, Margo, Monikę (naczynie glniane), Iw, MonArt - córciaka, Skarletkę, Kaś, Sarę... .

niedziela, 29 sierpnia 2010

PODARUNEK BABCI DZIUNI - ciąg dalszy bajki

Ogród Diany Poitiers, Chateau de Chenonceau
Na moment uciekam od wakacyjnych wspomnień i wpadam prosto w ramiona mojej bajki, no proszę ;-)

Przez cały dzień Agnieszka nie mogła o niczym innym myśleć, tylko o nocnych wyprawach. Wieczorem natomiast nakłaniała całą rodzinę, by jak najszybciej położyła się spać.

- A cóż się tobie stało? - pytali zdumieni rodzice i jak na złość oglądali telewizję. Dopiero około jedenastej poszli spać. Tik-tak, tik-tak, jaki jest przygody smak? Dzisiaj świat czarowny poznasz i niezwykłych wrażeń doznasz. Tik-tak, tik-tak. Agnieszka bez wahania chwyciła ogonek Kukułki. Wiedziała, że zaraz stanie się maleńka i wraz ze wskazówką magicznego zegara zacznie krążyć, krążyć... . Wystarczy tylko przymknąć oczy. Już po chwili otoczył ją delikatny zapach, a uszy napełniły się muzyką. Uniosła powieki. Nie, tak cudnego miejsca jeszcze nie widziała. Wszędzie dostrzegała dużo kolorowych kwiatów i lśniących kropli rosy, w których przeglądało się słońce. A na kwiatach siedziały maleńkie, prawie przezroczyste postacie: dwie dziewczynki i dwóch chłopców. Trzepotały delikatnymi skrzydełkami i uśmiechały się do dziewczynki.

- Wróżki, to wróżki – wyszeptała Agnieszce do ucha Kukułka. I zaraz odleciała.

Jedna z wróżek, ubrana w brązową tunikę, przemówiła do dziewczynki: - Witaj w naszym Królestwie. Właśnie tutaj mieszkają wróżki. Oto: Różowa, Niebieski, Żółta i ja, Brązowy.

Zdumiona i oczarowana Agnieszka wodziła oczami dookoła. W końcu zapytała:

- Czy wróżka może być chłopcem?

- Oczywiście – odpowiedział Brązowy.

- Nie wiedziałam... . Po chwili dodała: - To nie do wiary! Jak tu pięknie! Tyle kolorowych kwiatów! Wszystko lśni i cudnie pachnie! Wciągnęła zapach nosem: -Musicie być bardzo szczęśliwe!

Ogród Botaniczny w Powsinie


Różowa, która przyglądała się Agnieszce w milczeniu, uśmiechnęła się i potwierdziła: - Tak, masz rację. Ale... – zawahała się na moment, potem westchnęła i kontynuowała: - niestety, kłopoty nas nie omijają. Właśnie dlatego zaprosiłyśmy cię do nas. Kochamy dzieci i chcemy, by interesowały się naszym światem. Jednak do naszego Magicznego Wróżkowego Królestwa wejść nie mogą. Tylko w wyjątkowych sytuacjach odstępujemy od tej zasady.

Agnieszka aż poczerwieniała z wrażenia: - Dlaczego mnie wybrałyście? O co chodzi?

- Dobrze wiesz, że wróżki kochają kwiaty, - spokojnie wyjaśniała Różowa- potrzebujemy ich, a one potrzebują nas. Opiekujemy się nimi. To dla nich zatrzymujemy promienie słoneczne i przechowujemy je w specjalnych szklanych kulach. Na wszystkie kwiaty sypiemy nasz magiczny wróżkowy pyłek. Jesteśmy szczęśliwe, gdy kwiaty pięknieją z każdym dniem, kiedy są kolorowe i lśniące. A one odwdzięczają się nam. Z kwiatowych płatków szyjemy nasze ubranka.

- I czapeczki – dodał Brązowy

- A łodyżki kwiatów są dobrym materiałem do wyrobu strzał i łuków. Miodzio! – dorzucił Niebieski. Brązowy klasnął w dłonie i głośno powiedział: - Nie zapomnij o makach – nie ma tenisa bez piłeczek z ziaren maku!

Żółta rozmarzyła się: - I oczywiście makijaż - powiedziała. - Wiesz, szminki, błyszczyki, cienie do powiek... .

Brązowy i Niebieski zachichotali: - Pewnie, pewnie. Kremiki, smarowidła, mazidła i inne takie, a wszystko po to, by wyglądać jak modelka. Brązowy przybrał sztuczną pozę, uśmiechnął się nieco złośliwie i zaczął defilować wokół Agnieszki, dziwacznie machając nogami, niby to naśladując modelkę na wybiegu, podczas pokazu mody. Żółta nadąsała się i powiedziała: - Bardzo śmieszne, boki zrywać... .

Przerwała im Różowa. Machnęła ręką i zwróciła się do Agnieszki: - Jakiś czas temu zauważyłyśmy, że coś niedobrego zaczęło się dziać. Kiedy lecimy ponad łąką, kichamy, prychamy. Niektóre z nas czują się tak chore, że nie mogą opiekować się kwiatami.

- Może to alergia? – zapytała Agnieszka.

Brązowy roześmiał się: - Cha, cha, cha. Wróżki mają alergię na kwiaty. Toż to bzdura! Aaaa psik!!!!

- Na zdrowie! – zakrzyknęli chóralnie wszyscy.

Brązowy zawstydził się i cichutko odpowiedział: - Dzięki.

Po chwili mruknął do siebie: - Może, może Agnieszka ma rację.

Agnieszka zamyśliła się.

- A wasz magiczny pyłek nie pomaga? – spytała.

- Niestety nie. Próbowałyśmy posypywać nim kwiaty, używałyśmy magicznych różdżek. Wszystko na nic – kichaniu nie ma końca – odpowiedziała Różowa.

- Chodź ze mną! - poprosił Niebieski i wziął Agnieszkę za rękę. Zaprowadził ją na skraj ogrodu. Wskazując jeden z więdnących kwiatów powiedział: - Spójrz na ten kwiat! On umiera!

Agnieszka przyjrzała się biednej roślince. Smutne płatki, w nijakim kolorze zwisały smętnie, a szare listki, beż życia, nie miały siły zazielenić się jak zwykle - O nie, nie możemy na to pozwolić! – zawołała przerażona.

Żółta odpowiedziała jej: - Nasz piękny świat jest w wielkim niebezpieczeństwie. Grozi mu katastrofa! W tej sytuacji pomóc może tylko ktoś spoza naszego magicznego królestwa. To stara wróżkowa zasada: „Magii magią nie uleczysz". Dlatego rozpoczęłyśmy poszukiwania.

Obserwujemy cię od dawna. Wiemy, że potrafisz godzinami przyglądać się małym roślinkom, konikowi polnemu czy mrówce. Potem biegniesz do domu, siadasz przed komputerem i w internecie szukasz wiadomości o chabrach, ziółkach, owadach. W Twoim pokoju jest mnóstwo zdjęć, a na nich łąka, kwiaty, zwierzęta! I zawsze jesteś zajęta, nie wiesz co to nuda!

Agnieszka skinęła głową.

- A co to nuda? – zapytała.

Żółta uśmiechnęła się: - Lepiej nie pytaj! Zresztą my też nie wiemy.

Zapadło milczenie. Przerwała je Żółta, mówiąc:

- Myślę, że Agnieszka ma rację – to alergia! Ona, jak sami wiemy, zna się dobrze na roślinach, kocha je i jako „nie-wróżka” może nam pomóc. Potem zwróciła się do Agnieszki: - Agnieszko kochana, ponieważ nie należysz do naszego magicznego świata, nasze kwiaty nie są dla ciebie groźne. Alergia – skąd, dlaczego, co się dzieje? Sprawdź to i ratuj nas!

- Spróbuję, ale najpierw musicie mi opowiedzieć coś więcej o swoim Królestwie – odpowiedziała dziewczynka.

- Nasz świat, nasze Królestwo, to czyste, krystaliczne powietrze – zaczęła Różowa. - Oddychasz nim, Aguś – czujesz?

Agnieszka głęboko wciągnęła powietrze, aż zakręciło się jej w głowie.

- Mmmm, tak. Cudooooowne – odpowiedziała.

Żółta kontynuowała swą opowieść: - Woda w rzekach, stawach i jeziorach jest przejrzysta. Spójrz! – wskazała na płynącą obok niewielką, lecz wartką rzeczkę. - Widać dno, muszelki, kamyczki. Pachnie zdrowiem. Tak było zawsze. Zanurz stopę, nie bój się!

Agnieszka zbliżyła się do rzeczki i ostrożnie zanurzyła stopy. Chłodna, miła woda.. . Co za rozkosz! Pochyliła się i wyłowiła coś maleńkiego z wody.

- Zobaczcie, znalazłam różową muszelkę... . I jeszcze jedną! I... o nie, to nie muszelka! Co to? Co to? Przykleiło się do mojej stopy. Ratunku! – Agnieszka ze wstrętem potrząsała całą nogą, ale owo „coś” tkwiło uparcie w okolicy kostki stopy. Niewątpliwie przywarło do niej na dobre. Nadbiegły wróżki i spokojnie pomogły Agnieszce oczyścić biedną stopę z zielono-burej mazi, co wcale nie było łatwe, ponieważ przerażona dziewczynka wierzgała jak koń.

piątek, 27 sierpnia 2010

STILL in FRANCE, NORMADIE - BAYEUX

Katedra Notre Dame w Bayeux – wielka i gotycka. Podziwiam, wzdycham, podziwiam, wzdycham itd. Pierwsza świątynia w tym miejscu została konsekrowana w 1077, w obecności Wilhelma Zdobywcy, a obecna katedra powstała między XIII a XV stuleciem.





















Tkanina z Bayeux – zwana średniowiecznym komiksem. Dwa razy nie trzeba było moim dzieciom powtarzać – hasło KOMIKS – i ruszają, choć zmęczone „zazwiedzane” nieco. Tkaninę wykonali prawdopodobnie angielscy tkacze około roku 1077 (wow!), na zlecenie miejscowego biskupa i pierwotnie była wywieszona w prezbiterium katedry. Rozmiary – niesamowite – 70 metrów długości i 50 cm szerokości. Kolorowa, haftowana, w kilkudziesięciu scenach przedstawia historię podboju Anglii przez Wilhelma Zdobywcę. Na wąskich pasach u góry i u dołu, przedstawiono scenki z polowań, zwierzęta, rośliny. Z niekłamanym zainteresowaniem przyglądaliśmy się strojom, narzędziom, uzbrojeniu rycerzy z tamtej epoki. A audioguide uzupełnił naszą wiedzę – musiałam jedynie zabawić się w tłumacza dla Kasiulki, która z angielskim nie radzi sobie jeszcze na tyle, by zrozumieć gadającą słuchawkę.









W brzuszkach nieźle nam burczało, ale niestety – po 14.00 we Francji trudno pożywić się czymś przypominającym posiłek na ciepło.



Wyrywając sobie bagietkę sztuk jeden z rąk, zapchaliśmy trochę żołądek. A potem Agniś wpadł do cukierni – i była mini tarta, czekoladowa, na obiad dla niej. A ja, u ulicznego sprzedawcy kupiłam naleśnika na gorąco (bez cukru), Kasik toż samo (ale z cukrem). Smakowały wybornie! Tak wybornie, że nie pamiętam co spożywał owego dnia ojciec rodziny ;-). I znów biegiem do samochodu, bo plan dnia zrealizować trzeba (jak mus, to mus). Czekały nas Plaże Desantu w Normandii… .

środa, 25 sierpnia 2010

Potsdam, Sanssouci Park - my Kate's photos. Ogrody Sansoucci, zdjęcia Kasieńki



Kasieńka (lat 9) uwielbia robić zdjęcia, w podróży i w życiu codziennym. Cofam się w mojej relacji z wakacyjnych wojaży do dnia pierwszego - Ogrody Sansoucci, Potsdam. Oto jej "dzieła wybrane" (są ich tysiące niemalże :-).










wtorek, 24 sierpnia 2010

Our wedding anniversary, nasza rocznica ślubu

Wspólne 19-ście lat minęło...


Wędruję…



Ścieżkami krętych wspomnień,

Gdzie kamienie śliskie i gładkie,

Toczą się, nucąc wciąż o mnie… .

Znad cienkich kładek, pod którymi przepaść,

Nieostrożne stopy spoglądają,

Na nasze „było”, „minęło”.

Czy to Marzenia powracają,

Wstydliwie w snach karmione?

I wtedy lato

Minione wiśnie dojrzewają,

Czerwonym zapachem i smakiem,

Z drzew rozgrzanych spadają,

A potem

Palce tak spragnione,

By jesienią prowadzić

Cieplejsze jeszcze dłonie,

W szeleszczące liście, liście

Zagubione w nieistnieniu.

Wreszcie zima.

Kolejne chwile i sekundy wieczne,

Białym piórem kreśliła

Pieszczone, zbyteczne.

A wiosna? Wiosny nie było?

Pamięć tak gęsta i lepka

Coś w niej pęczniało, coś się skończyło

Daleko jeszcze… .

I wciąż za mało,

Wspólnych filiżanek,

Kawą pachnących zbyt śmiało.

Palców splecionych – bo które Twoje?

Lęków za długich,

Rozmów we dwoje,

Do świtu, który śpi.

I zachwytu w oczach, jak w lustrze

Kochany… .



24 sierpnia 2010

czwartek, 12 sierpnia 2010

ETRETAT in France - KLIFY!

KLIFY  - widziałam na zdjęciach, na filmach, w czasopismach... . Czy zrobią na nas wrażenie??? Usiadłam, z zachwytem pod rękę, na kamyczystej plaży i ... zapatrzyłam się, z otwartą buzią, jak dziecko. Moja rodzina zachowywała się podobnie - norma? Znaleźliśmy camping nieco dalej, już na Cote Fleurie, ale wróciliśmy. Warto było! Jeszcze raz przejechaliśmy przez słynny Pont de Normandie, nowoczesny, ogromny most nad ujściem Sekwany (opłata, a jakże). Po prostu - niech przemówią zdjęcia i - co tu kryć - chcę tam pojechać raz kolejny i kolejny!!!

Na zdjęciu - widok z plaży w Etretat na Falaise d'Amont. Na krawędzi - kaplica Notre-Dame-de-la-Garde


Przekręcamy głowę w druga stronę - Falaise d'Aval

Wędrujemy w stronę klifu, po drodze tratując ostrygi - tyle ich! Niektórzy wędrują z wiadrami i zbierają... .



Wędrując klifem spoglądamy w dół, na bunkry, po których przed chwilą kicaliśmy...

... przed chwilą zajrzałyśmy do bunkra i wyjrzałyśmy z niego...


"Jaka duża!" - dziwiła się Kasieńka. "Bo to mewa" - odpowiedziałam. Całkiem przyjacielska, prawie z ręki mi jadła. Widocznie lubi chrupki ryżowe, a w ichniejszej jadłodajni nie podają.


"Zobaczcie" - zawołałam, - "tam ludziska z wózeczkami dziecięcymi spacerują!" Naiwności ty moja! Kija golfowego od spacerówki nie odróżniam!




Ta iglica ma około 70 metrów wysokości.



Pływają - takie i inne, po Morzu Północnym

A my przenosimy sie na drugi klif - Falaise d'Amont. Za chwilę lunie deszcz - obfity i gruby. A potem słońce - bo to normalka w Normandii.

Spoglądamy na "igłę i drzwi", kontemplujemy cuda... .





Było jeszcze coś dla ciała - "crepes" - naleśniki w uroczym Etretat (Kasieńka, tradycyjnie tylko z cukrem, bo czekolada we Francji jej nie pasuje - gorzrzrzka ;-), zakupy w "Sukiennicach" i czas wracać na camping... .
Po drodze mijamy liczne ronda, z pomyślunkiem, żeby było na czym oko zawiesić - Francuzi tak mają... .

ciąg dalszy - rzecz jasna nastąpi :-)

poniedziałek, 9 sierpnia 2010

FRANCE - at last! :-)

Dotarliśmy! Jechaliśmy dość długo i męcząco, dziewczyny oglądały Madagaskar 1 na moim DVD - "gratis, jeśli kupi pani naszą Toyotę Yaris ". Kupiłam, cieszę się nią od lat dwóch, a dzieci uzupełniają zaległości filmowe podczas nużących godzin w samochodzie :-). Wszystkie dialogi (skądinąd rewelacyjne!!) znam na pamięć. Po dwutygodniowej podróży, nawet osoba z amnezją cytowałaby na wyrywki kwestie Martiego czy Glorii. Ale i tak pingwiny są "the best" - Ka-bum?). Podczas podróży zaobserwowaliśmy dziwne zjawisko wśród chmur. Pojawiła się mała, okrągła (!) tęcza, najlepiej widoczna w przeciwsłonecznych okularach. Nie, nie padało, tylko trochę chmur zakrywało błękit nieba. Cóż to za cudo? Nie wiem... .

Pierwszy przystanek, to Cote d'Opale (Opalowe Wybrzeże) . Na zdjęciu - widok z Cap Blanc - Nez (Czarny nos). Gdzieś w oddali, bardzo słabo widoczne, majaczyły brzegi Wielkiej Brytanii

Cap Gris - Nez. Tu po raz pierwszy głaskałam żywą owcę (naprawdę, to mój pierwszy raz :-)). Niesamowite, jak przyjemną w dotyku, mięciusią ma sierść. Dłoni oderwać nie mogłam :-)


Normandia - jeden z głównych celów naszej wyprawy. Dzika, o niesamowicie zmiennej aurze. Nie dziwię się impresjonistom i ich fascynacji ... . Zimno, ulewa w Fecamp. Szybko przebieramy letnie ciuszki, tuląc się do bagażnika z walizkami. Po godzinie, dwóch - słońce, upał niemożliwy. C'est Normandie! A konkretnie - Cote d'Albatre (Alabastrowe Wybrzeże)

Kościół opacki św. Trójcy w Fecamp. Bazylikę ufundował król Ryszard Lwie Serce pod koniec XII wieku. Przykład stylu przejściowego od romanizmu do gotyku. To tu morze wyrzuciło na brzeg odprysk z drzewa figowego, z którego cudownie wypłynęła krew Chrystusa... .




Palais Benedictine - wytwórnia znanego likieru Benedictine i muzeum. Widzieliśmy destylarnię, beczki, kadzie... . A na koniec - degustacja. I wszystko na mojej głowie, bo trunek mocny, a Andrzej kierowca... . Niezły, przywiozłam buteleczkę ;-)





Kasi najbardziej podobały się sale, w których prezentowano przyprawy. Dotykała, wąchała..., najchętniej cynamon. Z ziół i przypraw ułożono kolorowe obrazy.
Ciąg dalszy jutro...